W 1980 roku, podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich w Moskwie polski tyczkasz Władysław Kozakiewicz wykonał gest, który przeszedł do historii.
Polak cały sezon był w świetnej formie. 11 maja w 1980 roku w Mediolanie pobił rekord świata skacząc 5,72 metra (utracił go tuż przed olimpiadą na rzecz Francuza – 5,75 metra).
Podczas igrzysk w Moskwie Kozakiewicz walczył o pierwsze miejsce z reprezentantem gospodarzy Konstantinem Wołkowem. Całe zawody Polak skakał jak w transie. W pierwszym skoku nieudanie atakował rekord świata, by w drugiej próbie zaliczyć wysokość 5,78 metra i poraz drugi w tym samym sezonie zostać redkordzistą świata!
W czasie decydującego biegu publiczność na stadionie szalała. Po wcześniejszym wygwizdaniu przegrywającego Rosjanina próbowali za wszelką cenę zniechęcić Polak wyjąc i krzycząc obelgi w jego stronę. Całe szczęście to się nie udało i Kozakiewicz po udanym skoku triumfalnym gestem wyraził swoje lekceważenie dla takiej formy dopingu ze stron radzieckich kibiców.
Wszystkie wydarzenia Polacy oglądali w transmisji na żywo co uniemożliwiło polskim władzą cenzurę. Reżimowe media w gazetach i telewizji przemilczały to zdarzenie całkowicie, ale polscy kibice odczuwali ogromną satysfakcję.
Wydarzenia 30 lipca 1980 roku na stadionie w Moskwie oglądała cała Polska w transmisji na żywo. Uniemożliwiło to ocenzurowanie relacji, a polskim widzom dostarczyło niezwykłej satysfakcji. Natomiast gazety, które nazajutrz pisały o olimpijskiej rywalizacji w skoku o tyczce, przemilczały to zdarzenie całkowicie, pisząc za to obszernie o gorącym dopingu ze strony kilkusetosobowej grupy polskich kibiców.